Wątpliwość - Alfred Markowski
Wątpliwość
W krzykach południa, w zaczajeniach nocy,spowici otuliną przestrzeni,
pod pieczęcią słońca,
jesteśmy nie mirażem, a konkretem.
Jak kamień, o który zawadzi bosa stopa.
Konkretni po ból, rozkosz i czułki nerwów,
wtopionych w ciała,
aby odróżnić - ja od ON.
Jutro znów dźwignie Swoje prawa,
powielone dyktaturą czasu.
I będzie trwało naszym przejścio - odejściem,
aż po dzień, gdy padnie twierdza ostatniego słowa,
a ostatnia myśl, uleci poza krawędź wyobraźni.
A jeśli jesteśmy tylko snem jakiegoś wymiaru,
to bez przebudzenia spłyniemy ze snu w sen.
Komentarze
Prześlij komentarz