Mijanie bez czasu Godziny w głuchej muszli niedomknięte, pierzchają gmatwaniną dni szarych. Strzępy słów przychodzą ubogie, nędzne obdarte ze złudzeń. Prawo krzyku, rozpaczy, zamarło, zamazane czernią błękitnego kręgu. Życia klucz legł poza otwarciem. W otchłani wzroku zdziwienie zastygło, ścięte kotarą mętnego zapatrzenia. Wiatrem ust wyrwane słowa, błądzą labiryntem nie odszyfrowanego sensu. Ręce bezwolnie kreślą w pustce, tajemniczą magię drżących niedopowiedzeń. Echo własnych kroków przeraża, niedojściem... Świat wyobraźni odbitej w krzywym zwierciadle losu, spadłego na stół życia, jak przegrana karta. Męka bezbolesnych niezrozumień, rozstaje, orgia zawikłanych niedosensów. Mijanie bez czasu: to świat od zakiełkowania czekający nieświadomą cierpliwością, na swojego Chrystusa, który w wiedzy i bieli fartucha, przyniesie wybawienie. I czas rozepnie, na normalnym, Ludzkim krzyżu Życia.
W tym kraju przekraczanie rubikonu jest drogi Alfredzie zakazane.
OdpowiedzUsuń